Wydanie: PRESS 10/2010
Byłem jałowy
Kiedy Pan, specjalista od książek, poczuł, że może się wypowiadać na temat wojny w Iraku, katastrofy smoleńskiej czy polityki krajowej?
Moje zainteresowanie książkami jest zainteresowaniem człowieka czytającego, a nie krytyka literackiego. Natomiast moje felietony wynikają z miłości do literackości tego gatunku – bo on pozwala na eksperymenty. Felietonistą zostaje się po 15–20 latach pracy. Gdy Mariusz Ziomecki, ówczesny naczelny „Przekroju”, zaproponował mi pisanie felietonów, pomyślałem, że to jest ten moment, w którym mogę zacząć. Czterdzieści parę lat, bagaż doświadczeń. Tak zaczynał Kisiel.
A skąd u Pana potrzeba politycznego coming outu?
Są ludzie, którzy uważają, że nie mają poglądów politycznych. Głęboko się mylą. W przypadku naszego zawodu ważne jest pytanie, jak te poglądy przekładają się na różne formy dziennikarskie. Jeśli się przekładają na język informacji – to źle. Ale jeśli przejawiają się w publicystyce – to dobrze. Ja uprawiam ten drugi gatunek. Stąd moja jasna deklaracja: opisuję się jako człowiek o silnie lewicowych poglądach.
To Pana obecne lewicowe samoopisywanie się idzie w parze z deklaracjami ateizmu. A przecież na początku lat 90. był Pan w „Gazecie Wyborczej” głównym specjalistą od Kościoła, obsługiwał Pan papieskie pielgrzymki.
Bo przez dwa lata, tuż po maturze, na początku lat 80., byłem dominikaninem. Do „Gazety”, gdzie było mnóstwo moich znajomych z podziemia, przyszedłem jako stażysta, który miał zostać dziennikarzem. Już po miesiącu byłem dziennikarzem, po dwóch miesiącach zostałem redaktorem, po trzech wiceszefem działu informacyjnego, który obejmował wszystko oprócz kultury i gospodarki. Przez chwilę redagowałem stronę poświęconą życiu Kościoła – współpracował z nami ojciec Maciej Zięba, z którym zaczynałem u dominikanów. Czułem się kompetentny, jeśli chodzi o wiedzę o Kościele instytucjonalnym. Relacjonowałem tylko jedną pielgrzymkę – do Czechosłowacji – razem z korespondentem praskim „GW” Andrzejem Jagodzińskim.
Więcej w październikowym numerze "Press" - kup teraz e-wydanie
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter